niedziela, 19 października 2008
She lives in a bungalow, she kills me with rosegarden thorns…
Wyjazd do Meksyku dobrze mi zrobił. Paręnaście lat temu dodałbym, że dziewczyna, którą tam poznałem, też. Plusem wyprawy na pewno jest opowiadanie, które popełniłem. Tytułu jeszcze nie ma, opowiada właśnie o przypadkowej znajomości - wszystko w nieco niedylanowym wydaniu (fani Showtime... będą rozczarowani), bo i nawet niekoniecznie 100% mainstreamowe. Starałem się tam wpleść nieco fantastyki (albo quasi-fantastyki), a co z tego wyszło, okaże się pewnie za jakiś czas.
Subskrybuj:
Posty (Atom)